wtorek, 11 grudnia 2018

Rozdział 1 [edytowany]









"Wyimaginowane dolegliwości są nieuleczalne."





  
W
   niedzielne poranki uliczki Konohy świeciły pustkami, a każdy z mieszkańców odsypiał po pracowitej sobocie albo wylegiwał się na łóżku z uśmiechem, nie kwapiąc się do jakiegokolwiek zajęcia. Tak było i tym razem... Z jednym, małym wyjątkiem. Młoda kobieta w towarzystwie członka ANBU zmierzała w stronę siedziby Hokage. Starała się zachować pozory wyspanej i gotowej do pracy, jednak gdy tylko usiadła na krześle, jej głowa mimowolnie opadła i gdyby nie krzyki Tsunade, z pewnością by usnęła. Po kolejnej nieprzespanej nocy powieki dziewczyny ciążyły jakby miała do nich przywiązane kamienie. Jej myśli krążyły wokół planów, w których rzuciłaby wszystko i wyjechała gdzieś daleko, gdzie nie będzie miała żadnych obowiązków i zmartwień. Jednak to pozostawało z sferze odległych marzeń. Wyrwana z rozmyślań przez ciszę, która nagle zapanowała uniosła powieki z cichym westchnieniem i zerknęła na towarzysza, który ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami, stał przed biurkiem natomiast na czole Piątej pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka. Arashi była niemalże pewna, że za chwilę, z tej na oko niewinnej kłótni, wywiąże się zacięta walka pomiędzy Ślimaczą Księżniczką, a kapitanem jednej z drużyn ANBU.
- Z całym szacunkiem, ale wolałbym rozmawiać w tym momencie z Trzecim - granatowłosy wypowiedział to z takim spokojem, że nawet Budda mógłby się od niego uczyć. W niektórych sytuacjach skrajnie olewał zdanie Godaime i chyba zapominał o jej, jakże wybuchowym, charakterze. W tym samym czasie po pomieszczeniu rozniosło się szuranie krzesła, które odbite przez chłopaka, wylądowało za oknem
- Za chwilę będziesz mógł z nim porozmawiać!- ryknęła Tsunade nie zważając na to, że najprawdopodobniej słyszy ją cały budynek, o ile nie cala okolica.  Czarnowłosa mając na uwadze cenny czas, którego była wówczas pozbawiana, odchrząknęła dość głośno, zwracając uwagę kobiety. Liczyła, że tym zagraniem uda jej się zakończyć tę bezsensowną wymianę zdań, która zawsze toczyła się tak samo. I o ile można było się przyzwyczaić do zachowania młodego mężczyzny, o tyle mógłby zachować się jak dorosły przy osobach na wyższych stanowiskach. Ale oczywiście musiał pozjadać wszystkie rozumy i nie dawać za wygraną.
- Wyrażam tylko swoją opinię – Arashi mruknęła pod nosem wraz z Yoruhą, który wzruszył ramionami. Dokładnie wiedziała, co się stanie później, więc odsunęła się w stronę okna, by przypadkiem nie znaleźć się w polu rażenia blondynki. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zaczęła oglądać przedstawienie, ponieważ tylko to pozostało jej do roboty. Przynajmniej  przestało ją męczyć tak potworne zmęczenie, jak kilka minut temu.
- Obiecuję, że któregoś pięknego dnia wylecisz z tej roboty, ale...
- Jestem zbyt dobry – uśmiechnął się złośliwie, rozkładając ręce na boki. Ponownie wielkie ego granatowłosego dało o sobie znać przez co granice cierpliwości Hokage zostały przekroczone na dobre.
- Dość tego! – i w tym momencie kolejne biurko było do wymiany. Tylko Yoruha potrafił doprowadzić do tego, że przeciągu tygodnia, Tsunade musiała zmieniać biurko aż trzy razy. Posiadał ten rzadki dar do wyprowadzania ludzi z równowagi.
- Hokage-sama, naprawdę nie chciałabym się wtrącać, ale po co nas wezwałaś? – Uchiha stanęła przed pozostałościami mebla i zasłoniła przyjaciela, tak by nie był w zasięgu wzroku kobiety. Najwidoczniej sama twarz granatowłosego działała na nią, jak płachta na byka. Nic w tym dziwnego. Działał tak na połowę mieszkańców Konohy ze względu na swój dosyć cwaniacki styl bycia.
- Ah tak! – otrząsnęła się z amoku i spojrzała w oczy Arashi. Jako jedna z nielicznych nie bała się tego robić  – W pobliżu wschodniej bramy zauważono kilku niezidentyfikowanych ninja. Są podejrzenia, że mogą być to łowcy głów lub po prostu nukenini. Zbierzcie resztę drużyny i sprawdźcie to. A! I nie atakujcie. Dopóki nie będzie to konieczne.




Spotkali się poza murami wioski, przy jednym z ogromnych głazów, który służył im często jako miejsce zbiórki czy nawet odpoczynku. Na grzbiecie skały stał oczywiście Yoruha i jako dumny raz urodzony dowódca mówił o czymś, co nie za bardzo interesowało resztę grupy, ponieważ byli oni pochłonięci swoimi zajęciami.  Arashi opierała się o konar pobliskiego drzewa i raz po raz przecierała ostrze swojej borni mimo, że błyszczała jak nowa. Miała wręcz idealne miejsce, z którego mogła obserwować innych. W cieniu Yoruhy, pod stopami głazu, siedziała Tsuki, którą Uchiha traktowała niczym zagadkę nie dającą się rozwiązać. Nie wiedziała skąd pochodzi, jak nazywa się naprawdę, ile ma lat, dlaczego pojawiła się w wiosce. Tak naprawdę nikt nie znał czerwonowłosej i jej zwierzaka – Akumy. Czarny lis przez cały czas siedział na kolanach dziewczyny, która drapała go za uchem.  Arashi przeniosła wzrok kawałek dalej, w miejsce w którym stała Sachiko i zbierała jakieś zielska, które dla reszty drużyny zwykle wydawały się niepotrzebne, ale medyczka doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo przydatne mogą się stać w przyszłości.

Kiedy Seishin skończył jakże ciekawy monolog, zarządził rozpoczęcie misji, które spadło na jego towarzyszki niczym zbawienie. Ucieszone faktem, że w końcu mogą się ruszyć, nie powodując wybuchu irytacji ze strony kapitana, oderwały się od tego, co do tej pory robiły i w końcu skupiły uwagę na chłopaku, jednak nie na długo, ponieważ już po chwili rozproszyli się, by zacząć przeszukiwać teren. Żadne z  nich tak naprawdę nie wiedziało dokładnie kogo lub czego mają szukać. Zdali się na własną intuicję, zdolności, a także wyszkolenie. Niestety nic nie wskazywało na to, aby ktokolwiek kręcił się w pobliżu wioski dlatego też lider wydawał się być niepocieszony brakiem możliwości wykazania się. Wiedział, że Hokage nie odpuści i znów zacznie mu suszyć głowę, na co nie chciał pozwolić i kiedy reszta drużyny dosłownie marzyła aby wrócić na odpoczynek, zatrzymał ich prawie natychmiastowo.  Akuma o mało nie pogryzła granatowłosego, a i na to samo miała chyba ochotę jej właścicielka, ponieważ warknęła dosyć głośno gdy usłyszała zakaz. Sachiko natomiast mruknęła niezadowolona pomimo tego, że nie posiadała odwagi by powiedzieć, co ma na myśli. Tylko Arashi zaczęła wyklinać przyjaciela, tak aby ją usłyszał. Ponieważ mimo wszystko, byli przyjaciółmi od kiedy pamiętała. To jemu zawdzięczała to, że żyje i jest w stanie walczyć razem z nimi. Dlatego też rzadko dochodziło do sytuacji, w których dziewczyna irytowała się tak bardzo, jednak co raz częściej zdarzało się to podczas spędzania zbyt długiego czasu z Yoruhą. Od kilku ostatnich misji coś pomiędzy nimi iskrzyło i to wcale nie była miłość. Młody mężczyzna zaczął za bardzo się starać by dopiec Tsunade, co w rzeczywistości nie wychodziło na dobre żadnej ze stron. Konflikt ze swoim przełożonym z reguły równa się ze stratą stanowiska. Jemu udawało się zachować pozycję tylko i wyłącznie dlatego, że zawsze wracał z tarczą.  Oczywiście odbijało się to na zdrowiu oraz funkcjonowaniu jego drużyny, ale nie zwracał na to uwagi, gdyż skupiał się na utrzymaniu stołka dowódcy. Uchiha widziała w nim tylko egoistycznego dupka i mimo tego, że się przyjaźnili, dosyć często kłócili się właśnie o jego nieodpowiednie zachowanie względem innych, ponieważ dziewczyna potrafiła to jeszcze znieść, tak inni zaczynali mieć go po prostu dosyć .  Jednak zmęczenie zaczynało dawać się jej we znaki, a odpoczynek – nawet krótki – stałyby się wybawieniem.  Poziom koncentracji dziewczyny spadł poniżej dopuszczalnej, jak dla niej, granicy, a całe ciało powoli odmawiało posłuszeństwa. Uchiha nie potrafiła wytłumaczyć nikomu, dlaczego doprowadziła się do takiego stanu.  Dlatego nie wytrzymała, a nić cierpliwości, która powstrzymywała ją przed wybuchem,  pękła jak bańka mydlana.
- Zamknij się już! – ryknęła tak głośno, że ptaki z okolicznych drzew odleciały – Nie mogę znieść tej twojej paplaniny na temat, że na pewno ktoś tu jest. Przeszukaliśmy dosyć spory obszar i żadne z nas niczego nie znalazło. Może więc wrócimy, odpoczniemy i jutro wznowimy poszukiwania – ściszyła swój głos. Yoruha przez chwilę wpatrywał się w kunoichi, analizując każde jej słowo.
- Jutro może już być za późno. Skończymy to jeszcze dzisiaj – rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Podszedł do Arashi i zaczął mierzyć się z nią wzrokiem. Zapomniał, że to ona ma przewagę w tego typu potyczkach.
- Zrozum, że to nie ma sensu – stuknęła go w bark – Jeżeli ktoś się tu kręcił, to dawno sobie odszedł.
- Równie dobrze może się ukrywać – mruknął cofając się o krok, jednak nie ruszył oczami nawet o milimetr.
- Mamy w grupie tropiciela, sądzisz, że niczego by nie wyczuła? – Arashi zmarszczyła brwi i przelotnie spojrzała po twarzach pozostałych. Pomimo tego, że zapadła już noc, dokładnie widziała nadzieję, która malowała się w ich oczach. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że w razie czego będzie miała na kim polegać.
- Róbcie, co chcecie – machnął ręką z rezygnacją. Sachiko klasnęła w dłonie, a Tsuki podniosła z ziemi swojego pupila i zaczęły powoli kierować się w stronę Konohy – Ja zostaję.
- No ty sobie żartujesz – Uchiha spojrzała na niego spode łba. W tamtym momencie jedyne na co miała ochotę to zawiązanie mu strun głosowych, aby choć na chwilę zamknął się i może przemyślał, co mówi.  Jednak Yoruha pokręcił przecząco głową i odwrócił się do reszty plecami . Momentalnie poczuł jak jej ręką ląduje na jego włosach – stary, ale zawsze działający trik – czarnowłosa pociągnęła go w swoją stronę przy okazji odwracając – Szacunku trochę. Z kobietą rozmawiasz – wycedziła przez zęby.
- A ty ze starszym. Też lepsza nie jesteś – chwycił jej nadgarstek i odtrącił po czym chwycił za kawałek materiału bluzki dziewczyny. Ta nie pozostała jednak dłużna i równie szybko odepchnęła go od siebie. Wszystko wskazywało, że za chwilę sięgną po broń. Dla reszty drużyny nie była to nowość, ponieważ nie pierwszy raz Yoruha i Arashi ścierali się ten sposób. Już nie raz dochodziło między  nimi do rękoczynów, jednak nigdy nie mało to miejsca, jakby nie patrzeć, w trakcie misji.
- W porządku… Tylko, że to nie ja nie biorę pod uwagi stanu fizycznego swoich przyjaciół – fuknęła, wyciągając z kabury kunai.
- A wy jesteście takie biedne i poszkodowane – przewrócił oczami czym jeszcze bardziej zirytował młodą Uchihę – No śmiało, zaatakuj swojego dowódcę – rozłożył ręce na boki.
- Wal się – prychnęła, rzucając ostrzem w jego stronę, jednak tak, by odciął mu jedynie kilka kosmków włosów. W między czasie, Akuma zaczął się niespokojnie wiercić. Jednak żadne z nich nie zwróciło najmniejszej uwagi  na zachowanie lisa, będąc bezgranicznie pochłoniętymi kłótnią.
- Coś ci się celność zepsuła.  Ale przecież jesteś…
- Zawrzyjcie się w końcu oboje! Ktoś nas obserwuje – do akcji wkroczyła Tsuki, która stanęła między dwójką shinobi – Zauważyła to nawet Sachiko, a wiecie jaki z niej sensor – kiwnęła w stronę blondynki, która złożyła ręce jak do modlitwy i wpatrywała się w nich, co chwila przeskakując wzrokiem z jednaj na drugą osobę.

Oboje w jednym momencie się uspokoili i zaczęli rozglądać. Czarnowłosa również wyczuła czyjąś obecność i spojrzała w tamtym kierunku.  Faktycznie za drzewami skryło się trzech ninja. Tsuki zdążyła przeanalizować ich natury i jedyne, co wywnioskowała to, to że nie należy ich lekceważyć, a także, że maskują się wyjątkowo dobrze, ponieważ na pierwszy rzut oka nie dało się wyczuć czyjejkolwiek obecności. Kłótnia momentalnie została zażegnana, a Yoruha stanął przed Arashi gotowy do walki, natomiast ona sama wysunęła się lekko w lewą stronę, by się trochę odsłonić. Medyczka ustawiła się za nimi, natomiast czerwonowłosa pojawiła się na samym końcu, by być w stanie ogarnąć wszystkich wzrokiem.  Shinobi z Liścia nie chcieli atakować jako pierwsi i oczywiście nie mogli. Szczęście w nieszczęściu, nie musieli długo czekać.  Atak nadszedł z góry, rozrzucając ustawienie. Na ziemię spadło kilkadziesiąt, jak nie więcej, senbonów. Musieli przyznać, że dość marny sposób na rozdzielenie grupy, a okazał się skuteczny.  Uchiha spojrzała na towarzyszy by upewnić się, że są bezpieczni. W tym samym czasie za plecami Sachiko pojawił się wróg i gdyby nie szybka reakcja Akumy, dziewczyna mogłaby nie zdążyć odpowiednio się obronić. Jednakże wystarczyło tylko, że się odwróciła, a jej przeciwnik zniknął. Pojawił się natomiast za Yoruhą i rozpłynął się w ten sam sposób, gdy ten na niego spojrzał.  Pierwszym, ostatnim i w miarę sensownym powodem, który przyszedł do głowy Arashi, dla którego agresorzy starają się nie ujawnić, była możliwość rozważania przez nich ucieczki. Szybko jednak wyrzuciła ten pomysł gdyż zdawał się zbyt odległy od rzeczywistości, bo po co w ogóle by atakowali. Mimo wszystko ta chwila wystarczyła, aby została zaatakowana. Zablokowała cios, a przynajmniej przez chwilę tak się jej wydawało. Kiedy spojrzała w dół, zobaczyła katanę wbitą w brzuch, ale napastnika nigdzie nie dało się ujrzeć. Nie wierzyła, że nie zauważyła żadnego ruchu.  Broń pojawiła się dosłownie znikąd.  Upadła na ziemię, ale nie poczuła żeby krew gdziekolwiek spływała. Spróbowała racjonalnie podejść do całej sytuacji, przecież mieć takich rozmiarów nie mógł się tak nagle zmaterializować. Nie uszłoby to jej uwadze. Nie widząc innego rozwiązania zdecydowała się na dość radykalny, ale w jej mniemaniu przemyślany ruch. W momencie, w których Sachiko znalazła się przy niej, złapała za rękojeść i wyciągnęła ostrze.  Zdała sobie sprawę, że to tylko iluzja. Została złapana w genjutsu niczym małe dziecko, a do tego nie zorientowała się. Zmrużyła oczy i spojrzała na Yoruhę, który stał przed nią. Wróciła do momentu kłótni.
- Co? Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Nie mów, że ruszył cię mój komentarz – granatowowłosy zaśmiał się głośno jednak Arashi nie było do śmiechu. Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc, a  kolana się pod nią ugięły.
- Boli? – usłyszała nad sobą czyjś głos i spróbowała podnieść głowę, ale nie sprostała temu wyzwaniu. Czyżby ktoś płatał sobie z niej figle? A może to jej mózg wytworzył inną rzeczywistość. Przymknęła powieki, próbując uspokoić zszargane już nerwy. Nienawidziła sytuacji, w których nie mogła nic zrobić, a właśnie w takowej się znalazła. Bała się tego i musiała to przyznać.  Nie panowała nad własnym ciałem, myślami, nawet nad wzrokiem i to ją przerażało.  Szyderczy śmiech zadzwonił w jej uszach,  a przed oczami pojawił się wredny uśmiech.  Znała go. Chciała coś zrobić, uciec, walczyć, ale mięśnie odmówiły współpracy i dalej siedziała na trawie ze spuszczoną głową. Uniosła ją, gdy nad nią rozniósł się dźwięk przecinanego powietrza. Błysk metalu odbił się od jej czarnych tęczówek. Poderwała się do góry i ujrzała przed sobą złote oczy, które wpatrywały się w nią z lekkim rozbawieniem, ale i troską.
- Znowu miałaś koszmar? – zapytał chłopak, podając Arashi zwilżony ręcznik, by mogła przetrzeć nim twarz. Dziewczyna jedynie pokiwała głową, nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Musiało minąć kilka minut, by doprowadziła się do porządku i względnego stanu psychicznego, w którym mogłaby funkcjonować.
- Jeśli już się ogarnęłaś, to się zbieraj, bo Tsunade nas wzywa.


~~~~~~
Tym razem wracam naprawdę. Nie kłamię. 
Uprzedzam, że mimo, że rozdział był edytowany to jest niesprawdzony i zapewne pod koniec pojawią się powtórzenia i masa błędów interpunkcyjnych >.<
Mam także nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i pamięta o kimś takim jak Dilay xD
Chyba rozdział nie jest zbyt pogmatwany, a jeśli jest to trudno. Wszystko się wyjaśni w przyszłości...chyba xD
Tak, więc to tyle ode mnie. 
Pozdrawiam cieplutko ♥


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz