|
"Wyimaginowane dolegliwości są nieuleczalne."
W
|
niedzielne poranki
uliczki Konohy świeciły pustkami, a każdy z mieszkańców odsypiał po pracowitej
sobocie albo wylegiwał się na łóżku z uśmiechem, nie kwapiąc się do
jakiegokolwiek zajęcia. Tak było i tym razem... Z jednym, małym wyjątkiem.
Młoda kobieta w towarzystwie członka ANBU zmierzała w stronę siedziby Hokage.
Starała się zachować pozory wyspanej i gotowej do pracy, jednak gdy tylko
usiadła na krześle, jej głowa mimowolnie opadła i gdyby nie krzyki Tsunade, z
pewnością by usnęła. Po kolejnej nieprzespanej nocy powieki dziewczyny ciążyły
jakby miała do nich przywiązane kamienie. Jej myśli krążyły wokół planów, w
których rzuciłaby wszystko i wyjechała gdzieś daleko, gdzie nie będzie miała
żadnych obowiązków i zmartwień. Jednak to pozostawało z sferze odległych
marzeń. Wyrwana z rozmyślań przez ciszę, która nagle zapanowała uniosła powieki
z cichym westchnieniem i zerknęła na towarzysza, który ze skrzyżowanymi na
klatce piersiowej rękami, stał przed biurkiem natomiast na czole Piątej
pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka. Arashi była niemalże pewna, że za
chwilę, z tej na oko niewinnej kłótni, wywiąże się zacięta walka pomiędzy
Ślimaczą Księżniczką, a kapitanem jednej z drużyn ANBU.
- Z całym szacunkiem, ale wolałbym rozmawiać w tym momencie
z Trzecim - granatowłosy wypowiedział to z takim spokojem, że nawet Budda
mógłby się od niego uczyć. W niektórych sytuacjach skrajnie olewał zdanie Godaime
i chyba zapominał o jej, jakże wybuchowym, charakterze. W tym samym czasie po
pomieszczeniu rozniosło się szuranie krzesła, które odbite przez chłopaka, wylądowało
za oknem
- Za chwilę będziesz mógł z nim porozmawiać!- ryknęła
Tsunade nie zważając na to, że najprawdopodobniej słyszy ją cały budynek, o ile
nie cala okolica. Czarnowłosa mając na
uwadze cenny czas, którego była wówczas pozbawiana, odchrząknęła dość głośno,
zwracając uwagę kobiety. Liczyła, że tym zagraniem uda jej się zakończyć tę
bezsensowną wymianę zdań, która zawsze toczyła się tak samo. I o ile można było
się przyzwyczaić do zachowania młodego mężczyzny, o tyle mógłby zachować się
jak dorosły przy osobach na wyższych stanowiskach. Ale oczywiście musiał
pozjadać wszystkie rozumy i nie dawać za wygraną.
- Wyrażam tylko swoją opinię – Arashi mruknęła pod nosem
wraz z Yoruhą, który wzruszył ramionami. Dokładnie wiedziała, co się stanie
później, więc odsunęła się w stronę okna, by przypadkiem nie znaleźć się w polu
rażenia blondynki. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zaczęła oglądać
przedstawienie, ponieważ tylko to pozostało jej do roboty. Przynajmniej przestało ją męczyć tak potworne zmęczenie,
jak kilka minut temu.
- Obiecuję, że któregoś pięknego dnia wylecisz z tej roboty,
ale...
- Jestem zbyt dobry – uśmiechnął się złośliwie, rozkładając
ręce na boki. Ponownie wielkie ego granatowłosego dało o sobie znać przez co
granice cierpliwości Hokage zostały przekroczone na dobre.
- Dość tego! – i w tym momencie kolejne biurko było do
wymiany. Tylko Yoruha potrafił doprowadzić do tego, że przeciągu tygodnia, Tsunade
musiała zmieniać biurko aż trzy razy. Posiadał ten rzadki dar do wyprowadzania
ludzi z równowagi.
- Hokage-sama, naprawdę nie chciałabym się wtrącać, ale po
co nas wezwałaś? – Uchiha stanęła przed pozostałościami mebla i zasłoniła
przyjaciela, tak by nie był w zasięgu wzroku kobiety. Najwidoczniej sama twarz
granatowłosego działała na nią, jak płachta na byka. Nic w tym dziwnego.
Działał tak na połowę mieszkańców Konohy ze względu na swój dosyć cwaniacki
styl bycia.
- Ah tak! – otrząsnęła się z amoku i spojrzała w oczy Arashi.
Jako jedna z nielicznych nie bała się tego robić – W pobliżu wschodniej bramy zauważono kilku
niezidentyfikowanych ninja. Są podejrzenia, że mogą być to łowcy głów lub po
prostu nukenini. Zbierzcie resztę drużyny i sprawdźcie to. A! I nie atakujcie.
Dopóki nie będzie to konieczne.
Spotkali się poza murami wioski,
przy jednym z ogromnych głazów, który służył im często jako miejsce zbiórki czy
nawet odpoczynku. Na grzbiecie skały stał oczywiście Yoruha i jako dumny raz
urodzony dowódca mówił o czymś, co nie za bardzo interesowało resztę grupy,
ponieważ byli oni pochłonięci swoimi zajęciami.
Arashi opierała się o konar pobliskiego drzewa i raz po raz przecierała
ostrze swojej borni mimo, że błyszczała jak nowa. Miała wręcz idealne miejsce,
z którego mogła obserwować innych. W cieniu Yoruhy, pod stopami głazu,
siedziała Tsuki, którą Uchiha traktowała niczym zagadkę nie dającą się
rozwiązać. Nie wiedziała skąd pochodzi, jak nazywa się naprawdę, ile ma lat, dlaczego
pojawiła się w wiosce. Tak naprawdę nikt nie znał czerwonowłosej i jej
zwierzaka – Akumy. Czarny lis przez cały czas siedział na kolanach dziewczyny,
która drapała go za uchem. Arashi
przeniosła wzrok kawałek dalej, w miejsce w którym stała Sachiko i zbierała
jakieś zielska, które dla reszty drużyny zwykle wydawały się niepotrzebne, ale
medyczka doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo przydatne mogą się stać w
przyszłości.
Kiedy Seishin skończył jakże
ciekawy monolog, zarządził rozpoczęcie misji, które spadło na jego towarzyszki niczym
zbawienie. Ucieszone faktem, że w końcu mogą się ruszyć, nie powodując wybuchu
irytacji ze strony kapitana, oderwały się od tego, co do tej pory robiły i w
końcu skupiły uwagę na chłopaku, jednak nie na długo, ponieważ już po chwili
rozproszyli się, by zacząć przeszukiwać teren. Żadne z nich tak naprawdę nie wiedziało dokładnie
kogo lub czego mają szukać. Zdali się na własną intuicję, zdolności, a także
wyszkolenie. Niestety nic nie wskazywało na to, aby ktokolwiek kręcił się w
pobliżu wioski dlatego też lider wydawał się być niepocieszony brakiem
możliwości wykazania się. Wiedział, że Hokage nie odpuści i znów zacznie mu
suszyć głowę, na co nie chciał pozwolić i kiedy reszta drużyny dosłownie
marzyła aby wrócić na odpoczynek, zatrzymał ich prawie natychmiastowo. Akuma o mało nie pogryzła granatowłosego, a i
na to samo miała chyba ochotę jej właścicielka, ponieważ warknęła dosyć głośno
gdy usłyszała zakaz. Sachiko natomiast mruknęła niezadowolona pomimo tego, że
nie posiadała odwagi by powiedzieć, co ma na myśli. Tylko Arashi zaczęła
wyklinać przyjaciela, tak aby ją usłyszał. Ponieważ mimo wszystko, byli
przyjaciółmi od kiedy pamiętała. To jemu zawdzięczała to, że żyje i jest w
stanie walczyć razem z nimi. Dlatego też rzadko dochodziło do sytuacji, w
których dziewczyna irytowała się tak bardzo, jednak co raz częściej zdarzało
się to podczas spędzania zbyt długiego czasu z Yoruhą. Od kilku ostatnich misji
coś pomiędzy nimi iskrzyło i to wcale nie była miłość. Młody mężczyzna zaczął
za bardzo się starać by dopiec Tsunade, co w rzeczywistości nie wychodziło na
dobre żadnej ze stron. Konflikt ze swoim przełożonym z reguły równa się ze
stratą stanowiska. Jemu udawało się zachować pozycję tylko i wyłącznie dlatego,
że zawsze wracał z tarczą. Oczywiście
odbijało się to na zdrowiu oraz funkcjonowaniu jego drużyny, ale nie zwracał na
to uwagi, gdyż skupiał się na utrzymaniu stołka dowódcy. Uchiha widziała w nim
tylko egoistycznego dupka i mimo tego, że się przyjaźnili, dosyć często kłócili
się właśnie o jego nieodpowiednie zachowanie względem innych, ponieważ
dziewczyna potrafiła to jeszcze znieść, tak inni zaczynali mieć go po prostu
dosyć . Jednak zmęczenie zaczynało dawać
się jej we znaki, a odpoczynek – nawet krótki – stałyby się wybawieniem. Poziom koncentracji dziewczyny spadł poniżej
dopuszczalnej, jak dla niej, granicy, a całe ciało powoli odmawiało
posłuszeństwa. Uchiha nie potrafiła wytłumaczyć nikomu, dlaczego doprowadziła
się do takiego stanu. Dlatego nie
wytrzymała, a nić cierpliwości, która powstrzymywała ją przed wybuchem, pękła jak bańka mydlana.
- Zamknij się już! – ryknęła tak głośno, że ptaki z
okolicznych drzew odleciały – Nie mogę znieść tej twojej paplaniny na temat, że
na pewno ktoś tu jest. Przeszukaliśmy dosyć spory obszar i żadne z nas niczego
nie znalazło. Może więc wrócimy, odpoczniemy i jutro wznowimy poszukiwania –
ściszyła swój głos. Yoruha przez chwilę wpatrywał się w kunoichi, analizując
każde jej słowo.
- Jutro może już być za późno. Skończymy to jeszcze dzisiaj
– rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Podszedł do Arashi i zaczął mierzyć się
z nią wzrokiem. Zapomniał, że to ona ma przewagę w tego typu potyczkach.
- Zrozum, że to nie ma sensu – stuknęła go w bark – Jeżeli
ktoś się tu kręcił, to dawno sobie odszedł.
- Równie dobrze może się ukrywać – mruknął cofając się o
krok, jednak nie ruszył oczami nawet o milimetr.
- Mamy w grupie tropiciela, sądzisz, że niczego by nie
wyczuła? – Arashi zmarszczyła brwi i przelotnie spojrzała po twarzach
pozostałych. Pomimo tego, że zapadła już noc, dokładnie widziała nadzieję,
która malowała się w ich oczach. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że w razie
czego będzie miała na kim polegać.
- Róbcie, co chcecie – machnął ręką z rezygnacją. Sachiko
klasnęła w dłonie, a Tsuki podniosła z ziemi swojego pupila i zaczęły powoli
kierować się w stronę Konohy – Ja zostaję.
- No ty sobie żartujesz – Uchiha spojrzała na niego spode
łba. W tamtym momencie jedyne na co miała ochotę to zawiązanie mu strun
głosowych, aby choć na chwilę zamknął się i może przemyślał, co mówi. Jednak Yoruha pokręcił przecząco głową i odwrócił
się do reszty plecami . Momentalnie poczuł jak jej ręką ląduje na jego włosach –
stary, ale zawsze działający trik – czarnowłosa pociągnęła go w swoją stronę
przy okazji odwracając – Szacunku trochę. Z kobietą rozmawiasz – wycedziła
przez zęby.
- A ty ze starszym. Też lepsza nie jesteś – chwycił jej
nadgarstek i odtrącił po czym chwycił za kawałek materiału bluzki dziewczyny.
Ta nie pozostała jednak dłużna i równie szybko odepchnęła go od siebie.
Wszystko wskazywało, że za chwilę sięgną po broń. Dla reszty drużyny nie była to
nowość, ponieważ nie pierwszy raz Yoruha i Arashi ścierali się ten sposób. Już
nie raz dochodziło między nimi do
rękoczynów, jednak nigdy nie mało to miejsca, jakby nie patrzeć, w trakcie
misji.
- W porządku… Tylko, że to nie ja nie biorę pod uwagi stanu
fizycznego swoich przyjaciół – fuknęła, wyciągając z kabury kunai.
- A wy jesteście takie biedne i poszkodowane – przewrócił
oczami czym jeszcze bardziej zirytował młodą Uchihę – No śmiało, zaatakuj
swojego dowódcę – rozłożył ręce na boki.
- Wal się – prychnęła, rzucając ostrzem w jego stronę,
jednak tak, by odciął mu jedynie kilka kosmków włosów. W między czasie, Akuma
zaczął się niespokojnie wiercić. Jednak żadne z nich nie zwróciło najmniejszej
uwagi na zachowanie lisa, będąc bezgranicznie
pochłoniętymi kłótnią.
- Coś ci się celność zepsuła. Ale przecież jesteś…
- Zawrzyjcie się w końcu oboje! Ktoś nas obserwuje – do
akcji wkroczyła Tsuki, która stanęła między dwójką shinobi – Zauważyła to nawet
Sachiko, a wiecie jaki z niej sensor – kiwnęła w stronę blondynki, która
złożyła ręce jak do modlitwy i wpatrywała się w nich, co chwila przeskakując
wzrokiem z jednaj na drugą osobę.
Oboje w jednym momencie się
uspokoili i zaczęli rozglądać. Czarnowłosa również wyczuła czyjąś obecność i
spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie
za drzewami skryło się trzech ninja. Tsuki zdążyła przeanalizować ich natury i
jedyne, co wywnioskowała to, to że nie należy ich lekceważyć, a także, że
maskują się wyjątkowo dobrze, ponieważ na pierwszy rzut oka nie dało się wyczuć
czyjejkolwiek obecności. Kłótnia momentalnie została zażegnana, a Yoruha stanął
przed Arashi gotowy do walki, natomiast ona sama wysunęła się lekko w lewą
stronę, by się trochę odsłonić. Medyczka ustawiła się za nimi, natomiast
czerwonowłosa pojawiła się na samym końcu, by być w stanie ogarnąć wszystkich
wzrokiem. Shinobi z Liścia nie chcieli
atakować jako pierwsi i oczywiście nie mogli. Szczęście w nieszczęściu, nie
musieli długo czekać. Atak nadszedł z góry,
rozrzucając ustawienie. Na ziemię spadło kilkadziesiąt, jak nie więcej,
senbonów. Musieli przyznać, że dość marny sposób na rozdzielenie grupy, a
okazał się skuteczny. Uchiha spojrzała
na towarzyszy by upewnić się, że są bezpieczni. W tym samym czasie za plecami
Sachiko pojawił się wróg i gdyby nie szybka reakcja Akumy, dziewczyna mogłaby
nie zdążyć odpowiednio się obronić. Jednakże wystarczyło tylko, że się
odwróciła, a jej przeciwnik zniknął. Pojawił się natomiast za Yoruhą i
rozpłynął się w ten sam sposób, gdy ten na niego spojrzał. Pierwszym, ostatnim i w miarę sensownym
powodem, który przyszedł do głowy Arashi, dla którego agresorzy starają się nie
ujawnić, była możliwość rozważania przez nich ucieczki. Szybko jednak wyrzuciła
ten pomysł gdyż zdawał się zbyt odległy od rzeczywistości, bo po co w ogóle by
atakowali. Mimo wszystko ta chwila wystarczyła, aby została zaatakowana. Zablokowała
cios, a przynajmniej przez chwilę tak się jej wydawało. Kiedy spojrzała w dół,
zobaczyła katanę wbitą w brzuch, ale napastnika nigdzie nie dało się ujrzeć.
Nie wierzyła, że nie zauważyła żadnego ruchu.
Broń pojawiła się dosłownie znikąd. Upadła na ziemię, ale nie poczuła żeby krew
gdziekolwiek spływała. Spróbowała racjonalnie podejść do całej sytuacji,
przecież mieć takich rozmiarów nie mógł się tak nagle zmaterializować. Nie
uszłoby to jej uwadze. Nie widząc innego rozwiązania zdecydowała się na dość
radykalny, ale w jej mniemaniu przemyślany ruch. W momencie, w których Sachiko
znalazła się przy niej, złapała za rękojeść i wyciągnęła ostrze. Zdała sobie sprawę, że to tylko iluzja. Została
złapana w genjutsu niczym małe dziecko, a do tego nie zorientowała się.
Zmrużyła oczy i spojrzała na Yoruhę, który stał przed nią. Wróciła do momentu
kłótni.
- Co? Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Nie mów, że ruszył
cię mój komentarz – granatowowłosy zaśmiał się głośno jednak Arashi nie było do
śmiechu. Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc, a kolana się pod nią ugięły.
- Boli? – usłyszała nad sobą czyjś głos i spróbowała
podnieść głowę, ale nie sprostała temu wyzwaniu. Czyżby ktoś płatał sobie z niej
figle? A może to jej mózg wytworzył inną rzeczywistość. Przymknęła powieki,
próbując uspokoić zszargane już nerwy. Nienawidziła sytuacji, w których nie
mogła nic zrobić, a właśnie w takowej się znalazła. Bała się tego i musiała to
przyznać. Nie panowała nad własnym
ciałem, myślami, nawet nad wzrokiem i to ją przerażało. Szyderczy śmiech zadzwonił w jej uszach, a przed oczami pojawił się wredny
uśmiech. Znała go. Chciała coś zrobić,
uciec, walczyć, ale mięśnie odmówiły współpracy i dalej siedziała na trawie ze
spuszczoną głową. Uniosła ją, gdy nad nią rozniósł się dźwięk przecinanego
powietrza. Błysk metalu odbił się od jej czarnych tęczówek. Poderwała się do
góry i ujrzała przed sobą złote oczy, które wpatrywały się w nią z lekkim
rozbawieniem, ale i troską.
- Znowu miałaś koszmar? – zapytał chłopak, podając Arashi
zwilżony ręcznik, by mogła przetrzeć nim twarz. Dziewczyna jedynie pokiwała głową,
nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Musiało minąć kilka minut, by
doprowadziła się do porządku i względnego stanu psychicznego, w którym mogłaby
funkcjonować.
- Jeśli już się ogarnęłaś, to się zbieraj, bo Tsunade nas
wzywa.
~~~~~~
Tym razem wracam naprawdę. Nie kłamię.
Uprzedzam, że mimo, że rozdział był edytowany to jest niesprawdzony i zapewne pod koniec pojawią się powtórzenia i masa błędów interpunkcyjnych >.<
Mam także nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i pamięta o kimś takim jak Dilay xD
Chyba rozdział nie jest zbyt pogmatwany, a jeśli jest to trudno. Wszystko się wyjaśni w przyszłości...chyba xD
Tak, więc to tyle ode mnie.
Pozdrawiam cieplutko ♥